Rzeszowskie trio znowu sięgnęło po złoto! Łukasz Kozub, Kuba Ziobrowski i Mateusz Masłowski mistrzami świata kadetów!
Ostatni sezon był dla nich bardzo udany. W kwietniu sięgnęli po złoty medal Mistrzostw Europy, natomiast w sierpniu wygrali Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy. Nabierając pewności siebie przystąpili do MŚ kadetów w Argentynie. Wygrywając wszystkie spotkania, Kuba Ziobrowski, Mateusz Masłowski i Łukasz Kozub zostali najlepszym zespołem na świecie, udowadniając wszystkim, że są najlepsi. Specjalnie dla nas opowiedzieli o niedawno zakończonym turnieju i swoich marzeniach na najbliższą przyszłość.
Przed turniejem stawiano was w roli faworyta. Czuliście przez to większą presję?
Jakub Ziobrowski: Oczywiście wiedzieliśmy o tym, że od początku stawiano nas w gronie głównych faworytów do złotego medalu, ale nie przekładało się to na większą presję. Wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy grać swoją siatkówkę i zagramy każde spotkanie na wysokim poziomie, to będziemy mieć szansę powalczyć o złoty medal.
Mateusz Masłowski: Mimo, że byliśmy jednym z głównych faworytów to nie czuliśmy presji. Graliśmy tam dla zabawy i wiadomo dla wyniku, ale nie skupiamy się nad czymś takim jak presja, tylko gramy swoją dobrą siatkówkę.
Co było waszą największą siłą na mistrzostwach?
Łukasz Kozub: Myślę, że naszym najmocniejszym punktem było to, że w najtrudniejszych momentach nie pękaliśmy, tylko zachowywaliśmy zimną krew. Każdy był w stanie w końcówkach poszczególnych setów wziąć odpowiedzialność na swoje barki i kończyć te trudne piłki.
Które z rozegranych spotkań było dla was najtrudniejsze?
Ł.K.: Najtrudniejszy był chyba półfinał z Iranem. Wydaje mi się, że najbardziej mentalnie nastawialiśmy się na mecz ćwierćfinałowy. Wiedzieliśmy bowiem, że zwycięstwo z reprezentacją Chin daje nam możliwość walki o medale, a przegrana wysyła nas do domu z niczym. Jak się okazało później, to spotkanie wcale nie było takie trudne, jak się na nie nastawialiśmy. Jeżeli chodzi o trud sportowy, to był to na pewno mecz półfinałowy z Iranem.
W finale stoczyliście zacięty pojedynek. Jak motywowaliście się przed tą ostatnią partią?
Ł.K.: Przed tym piątym setem powtarzaliśmy sobie, że drugiej takiej szansy możemy już nie mieć i że musimy ją po prostu w stu procentach wykorzystać. Jak widać, te słowa dały nam zamierzony efekt.
J.Z.: Motywowaliśmy się również powtarzając sobie, że przyjechaliśmy tutaj po złoty medal, a nie po żaden inny. Wszyscy przed mistrzostwami mówili nam, że jedziemy po złoto, ponieważ nastawialiśmy się na ten medal i to byłby dla nas największy sukces. Natomiast jeżeli przegralibyśmy ten finał, to wiadomo byłby sukces, ale my byśmy tak tego nie odebrali.
Który z mistrzowskich momentów najbardziej zapadł wam w pamięci?
J.Z.: Jednym z takich momentów był wygrany półfinał z Iranem. Wtedy wiedzieliśmy już, że jesteśmy w finale i będziemy walczyć o to, po co przyjechaliśmy. Jeszcze przed tym finałowym spotkaniem, naszło nas z Mateuszem w pokoju na wspomnienia. Było to fajne uczucie wiedzieć, że w niedzielę zagramy o MŚ kadetów, a jeszcze nie dawno graliśmy o Mistrzostwo Podkarpacia w dwójkach i niestety Mateusz z Łukaszem przegrali wtedy ze mną i Bartkiem Ślączką. Wtedy te mistrzostwa cieszyły nas tak samo, jak ten awans do finału w Argentynie.
M.M.: Sportowym momentem na pewno był wygrany finał z Argentyną. Poza sportowym momentem, była sytuacja, kiedy dali nas do dziwnego hotelu, gdzie tylko ja z Kubą mieliśmy ciepłą wodę w pokoju, która była w miarę przezroczysta. Jesteśmy przesądnymi chłopakami, więc nasi koledzy od początku kąpali się u nas, nawet kiedy mieli już wodę w swoich pokojach, to przychodzili do nas i jak widać to się sprawdziło i zdobyliśmy złoty medal.
Finałowe spotkanie dostarczyło wielu emocji. Jak czujecie się jako świeżo upieczeni mistrzowie świata?
J.Z.: Do mnie jeszcze nie dociera to, że jesteśmy mistrzami świata. Jest to na pewno fantastyczne uczucie i zostają niezapomniane wspomnienia po zdobyciu takiego tytułu. Finałowe spotkanie faktycznie dostarczyło sporo emocji. Po meczu dowiedziałem się, że cała rodzina oglądała to spotkanie i myślę, że rodzice bardziej przeżywali ten finał niż my. Była trochę presja, ze względu na to, że hala pełna była argentyńskich kibiców, którzy niemiło nas powitali. Kiedy wchodziliśmy na halę, to całe trybuny nas wygwizdały. To w pewnym stopniu zmotywowało nas do tego, aby udowodnić im, że jesteśmy lepsi.
M.M.: Na pewno to ostatnie spotkanie dostarczyło nam wielu emocji, chociaż na boisku chyba mniej to przeżywaliśmy niż osoby oglądające to spotkanie. U mnie w domu zebrali się sąsiedzi, wujkowie, kuzynka i wszyscy z rodzicami oglądali nasz mecz, mimo że był o drugiej w nocy polskiego czasu. Wszyscy bardzo mocno to przeżywali, mama siedziała gdzieś na schodach, a niektórzy nie dotrwali do tie-breaka z nerwów. Na pewno to wielkie przeżycie dla nas oraz dla naszych bliskich.
W fantastycznym stylu zakończyliście rozgrywki kadeta, co dalej?
M.M.: Zakończyliśmy chyba z najlepszym z możliwych skutkiem rozgrywki kadeta. Przed nami kategoria juniorska i mamy nadzieję, że również tam coś wygramy. Później przejdziemy do seniora i tam zacznie się prawdziwe granie, ale do tego jeszcze daleka droga i na razie trzeba zająć się tym, co teraz robimy.
J.Z.: Przed nami sezon w I lidze, w której będziemy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony i zająć tam jak najlepsze miejsce.
Spodziewaliście się, że odniesiecie w tym sezonie trzy tak ogromne sukcesy?
M.M.: Ciężko powiedzieć czy się spodziewaliśmy. Na pewno bardzo chcieliśmy odnieść te sukcesy, ponieważ po to gramy w siatkówkę, żeby wszystko wygrywać. Największym zaskoczeniem było dla nas zdobycie mistrzostwa Europy. Wtedy uwierzyliśmy w siebie i wiedzieliśmy, że pójdziemy za ciosem. Udało nam się wygrać cały turniej Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy w Tbilisi bez straty seta i już wtedy nabraliśmy dużą pewność siebie. Na mistrzostwach świata jest już całkiem inny poziom, inne granie ponieważ dochodzą reprezentacje z innych kontynentów, inne style grania i jest to coś innego niż gra z europejskimi drużynami. My udowodniliśmy całemu światu, że jesteśmy najlepsi i z tego się bardzo cieszymy.
W Spale stworzycie teraz rzeszowskie trio. Jakie są wasze cele i nastawienie przed ostatnim rokiem, a dla Łukasza pierwszym w nowej szkole?
Ł.K.: Chciałbym jak najwięcej grać w I lidze, wygrywać jak najwięcej meczów i zdać jak najlepiej maturę.
M.M.: Będziemy we trzech w klasie maturalnej. Naszym głównym celem będzie na pewno jak najlepsze pokazanie się podczas sezonu w I lidze, odnosić jak najlepsze sukcesy i oczywiście zdać maturę, bo to również jest naszym celem w tym roku. Moim jeszcze jednym osobistym celem jest awans do pierwszej ligi w FIF’ie Ultimate, bo jest to ciężkie zadanie ale mam nadzieję, że mi się uda (śmiech).
J.Z.: Podobnie jak koledzy, chciałbym jak najlepiej zdać maturę i jak najlepiej zaprezentować się w rozgrywkach I ligi.
Przed wami ostatnia szansa na zdobycie Mistrzostwa Polski juniorów. Jak oceniacie szansę na sukces w tych rozgrywkach?
Ł.K.: Uważam, że mamy bardzo duże szanse na zdobycie sukcesu, ponieważ będziemy mieli bardzo dobry skład. Zdarza się, że bardzo często myślę już o tych MP juniorów, ponieważ chciałbym odbić się za porażkę z poprzedniego sezonu, która jakimś cudem się nam przydarzyła. Tak się zdarza i musimy to niestety zaakceptować. Tak jak już powiedziałem, w przyszłym sezonie celujemy w złoto.
Czy fakt, że na rozgrywki juniorskie przyjedziecie ze Spały niemal całą szóstką, będzie waszą większą siłą?
M.M.: Na pewno to będzie naszą większą siłą. Nie wiadomo , czy będziemy trenować razem, ponieważ będzie ta mocniejsza i słabsza grupa, więc możemy być podzieleni. Sam fakt, że będziemy razem ze sobą przebywać na pewno nas jakoś scali i uda nam się zrewanżować za ten tragiczny występ w ubiegłych MP juniorów i będziemy chcieli wszystkim pokazać, że Resovia nadal jest najlepsza.
Łukasz i Mateusz macie za sobą debiut w seniorskiej Resovii, Kuba czeka na tą szansę. Liczycie, że po zakończeniu liceum wrócicie tutaj i będziecie występować w rzeszowskiej drużynie?
Ł.K.: Myślę, że szanse żeby grać w pierwszej drużynie zaraz po liceum są znikome. Gdzieś po czterech, pięciu latach te nasze szanse będą się zwiększać. Ja osobiście bardzo na to liczę, żeby kiedyś występować jako w Resovii jako zawodnik tej czternastki a nie jako zmiennik, który dowiedział się o tym przez przypadek.
M.M.: Na pewno chciałbym po zakończeniu liceum grać w pierwszej drużynie Resovii. Wszystko pokaże czas, bo jednak nie wszystko zależy ode mnie, ale miejmy nadzieję, że się uda.
Jakie są wasze marzenia na najbliższy czas?
J.Z.: Na pewno chcielibyśmy powtórzyć te sukcesy w juniorze, chociaż wiemy, że będzie bardzo ciężko. Moim pozasportowym marzeniem jest powrócić do formy w CS’a i udowodnić wszystkim w Spale, że jestem najlepszy.
M.M.: Moim marzeniem jest, żeby zakwitła rzodkiewka (śmiech). A tak na poważnie, to moim marzeniem jest wygrać Olimpiadę. Poza siatkówką chciałbym wygrać tak jak mówiłem tą pierwszą ligę w FIFA Ultimate.
Ł.K.: Ja chciałbym mieć jak najszybciej pełny zarost chciałbym wyjść z Gold 4 w Counter Strike. Oczywiście chciałbym jak najlepiej zdać maturę.
Rozmawiały: Barbara Setlik, Barbara Cieśla (www.aksrzeszow.pl)